Si vere utique justitiam loquimini. Najdzie się kiedy chwila tak szczęśliwa, Że prawdę rzeczesz, rado nieżyczliwa? Skażesz co kiedy sprawiedliwie? — czyli, Kto na to czeka, barzo się omyli? Na sercu zazdrość i nienawiść mają, Rękoma ludziom krzywdę odważają; Złe na świat padli, tak Bogiem wzgardzili, A za nieprawdą zaraz się rzucili. Swym ostrym jadem podobni do żmije, Która zamknione uszy w ziemię kryje, Aby nie słuchać, kiedy nauczony Czarownik nad nią zacznie rym niepłony. Ty sam wszeteczne potłucz gęby, Panie, Aż w nich żadnego zęba nie zostanie, Ty sam łakome i sprosne paszczeki Nienasyconym lwom zatkaj na wieki. Niech siąkną, jako woda, niech zmierzają, A strzały z cięciw ułomne padają, Niech tają, jako ślimak narażony, Niech zwiędną, jako płód niedonoszony. Pierwej, niż w czernie latorosłki nowe, Albo wyrostą w gałęzi głogowe, Niech je surowo i z korzeniem żywym Wicher wykręci duchem popędliwym. A widząc pomstę, napasie swe oczy, I stopy we krwi złych dobry omoczy; I rzeką: przedsię cnocie jest zapłata, Przedsię Bóg sądzić nie zapomniał świata.
|