Judica Domine nocentes me. Obrońca wieczny ludzi utrapionych, Do Ciebie w swoich krzywdach niezliczonych Ja się uciekam. Zastaw się o mię, daj odpór gwałtowi: Porwi broń i tarcz, pomóż człowiekowi Uciśnionemu. Zastąp, dobywszy ostrej szable swojej, Mym prześladowcom; rzeczże duszy mojej: Jam zdrowie twoje. Niechaj wstyd najdą, którzy mię szukają, Niechaj sromotnie nazad uciekają, Co mi źle myślą. Jako gwałtowny wicher niezgoniony, Proch po powietrzu niesie, tak i ony Anioł niech pędzi. Niech ślizawice i ćmy niespędzone Ich drogi będą; a ony strwożone Anioł niech żenie. Bo na mię sidła bez winy stawiają, Bez winy doły zdradliwe kopają, Zdrowie me łowiąc. Bodajże się w swych sieciach połowili, Bodaj się w tychże dołach potopili, Które kopali. A ja (da Pan Bóg) pozbywszy trudności, Dnia wesołego użyję, a kości Wszytki me rzeką: Panie, kto Tobie rowien? Ty ubogich Trapić możniejszym nie dasz, Ty z rąk srogich Nędzne wyrywasz. Niestety na złe ludzi niewstydliwe — Wiodą to na mię, o czem me poczciwe Serce nie myśli. Uprzejmość moją złością mi oddali, Miasto ratunku samiż zasiadali Na gardło moje. A jam, w ich zły czas, w parcie (mój Bóg to wie) Chodził i, poszcząc, Pana za ich zdrowie Prosił ustawnie. Tak przyjaciela przyjaciel żałuje, Tak brata płacze brat, tak lamentuje Syn po swej matce. A oni się w mej pladze weselili, I schadzki o mnie tajemne czynili, Chasza nikczemna; Głodni pochlebce czci mi uwłaczali, Mną sobie gęby dworni wymywali Darmojadowie. O Panie, kiedyż wejźrzysz? pozbaw mię tych Pośmiewców kiedy, a broń od przeklętych Lwów dusze mojej, Abych Twą dobroć przy wielkiem wyznawał Ludzi zebraniu, i Tobie oddawał Chwałę powinną. Niechaj radości żadnej nie używa Zły człowiek, ani sobą pochutnywa, Patrząc na mój żal. Cokolwiek mówią, wszystko uszczypliwie, A w sercu myślą, jakoby zdradliwie Podyć dobrego. Gęby do uszu na mię rozdziewili, Mówiąc: owaśmy przedsię nacieszyli Chciwe swe oczy. Widzisz, o Panie, jawną krzywdę moję, Nie racz jej milczeć; okaż bytność swoję Przy mnie, swym słudze. Wstań, a rozciągni swój sąd sprawiedliwy, A uznaj, kto z nas praw jest, a kto krzywy, Mój wieczny Boże! Osądź mię według swej sprawiedliwości, A nie daj, Panie, przeklętej zazdrości Pociechy ze mnie. Niechaj nie mówią: Lubuj duszo, teraz, Oto nam w ręce wpadł, czegośmy nieraz Sobie życzyli. Bodajże jawnej nie uszli sromoty, Którym nieszczęście i moje kłopoty Dobrą myśl czynią. Bodaj zelżywość i wieczną odnieśli Hańbę na sobie, którzy się podnieśli Hardzie przeciw mnie. A ludzie, którzy cnocie mej życzyli, Będą się jeszcze (da Bóg) weselili I rzeką potem: Chwała bądź wieczna Bogu nawyższemu, Który dopomóc raczył słudze swemu W trudnościach jego. Język mój także będzie szerzył, Panie, Twą sprawiedliwość, ani poprzestanie Twej chwały wiecznie.
|