Dominus illuminatio mea et salus. Pan ogniem swojej światłości Rozświeca moje ciemności; Pan stróżem mego żywota — Skąd się ja mam bać kłopota? Kiedy na mię wszytki zbroje, Wszytki znieśli rady swoje, Sami źli ludzie upadli W sidle, które na mię kładli. Niech widzę wojska zniesione, Niech widzę drzewa złożone; Ufając Pańskiej pomocy, Nie boję się żadnej mocy. O to proszę Pana swego, Abych mieszkał w domu Jego, Dając Mu cześć, póki wieku Dostawać będzie człowieku. On w niebezpieczeństwie moim Skrył mię pod namiotem swoim; Uwiódł mię i stawił w cale Na niedostąpionej skale. I dziś mi tak Pan mój tuszy, Że mieć górę mojej duszy, A ja w świętym domu Jego Wyznam go być Boga mego. Usłysz, Panie, prośbę moję, A okaż mi łaskę swoję. Ktobie myśli me wzdychają, Ciebie oczy me szukają. Nie kryj przedemną Swej twarzy, Ani mię swym gniewem karzy; Ale mię w mojej trudności Wspomagaj, Boże litości! Rodzice zapamiętali, Przyjaciele zaniedbali; Ale mię Pan nie przebaczył, Owszem ogarnąć mię raczył. Zjaw mi, Panie, drogi swoje, Nawiedź mię na ścieżki Twoje, Z którychby zepchnąć mej nogi Nie mógł nieprzyjaciel srogi. Nie daj mię na pewne męki Do złych ludzi krwawej ręki: Widzę świadki nieprawdziwe, Słyszę na się kłamstwo żywe. Jużby mię w troskach nie stalo, By serce w tem nie ufało, Że ma wynidź z tych trudności A użyć jeszcze radości. Przeto Pana oczekawaj, A nieszczęściu się nie dawaj Pan utwierdzi serce twoje, Temu porucz rzeczy swoje.
|