Exaudi Deus orationem meam, cum deprecor. Boże litościwy! W mój czas nieszczęśliwy Racz modlitwy moje Przyjąć w uszy swoje. Jestem pełen trwogi, Ano człowiek srogi Na to się usadził, Aby mię zagładził. Zbaw mię strachu tego, Nieszczęść rady jego; Użycz mi pomocy Przeciw jego mocy. Ich język dotkliwy Miecz jest przeraźliwy, Słowa strzały żywe, Niewinnym szkodliwe. Temi je strzelają, Bojaźni nie znają; Ich schadzki, ich rada, Fałsz tylko a zdrada. Sieci swe zdradliwe Stawią na cnotliwe, Mówiąc: dobrze patrzy, Kto ten wnik upatrzy. Dziwnych dróg szukali, By dobre tepali; A na co zasiedli, Wszytkiego dowiedli. Serc ludzkich zmacali, Myśli wyszperali, Lecz na nie z cięciwy Pchnie strzałę Bóg żywy. Zastrzał to śmiertelny, A język piekielny Dla swojegoż jadu Przyjdzie do upadu. Strach ludzi ogarnie Patrząc, jako marnie Giną niepobożni, I będą ostrożni. Będą powiadali, Będą uważali Sprawy pańskie święte, Sądy niepojęte. Pańskiej ludzie święci Pewni będąc chęci, Będą się chłubili I w radości żyli.
|