Teksty » Kochanowski - Psałterz » Księga Psalmów » Rozdział 4
«  Księga Psalmów 3 Księga Psalmów 4 Księga Psalmów 5  »
Cum invocarem exaudivit me Deus.

   Wzywam Cię, Boże, świadku mojej niewinności,
Któryś mię zwykł wywodzić zawżdy z mych trudności:
Chciej się teraz nademną troskliwym zmiłować,
I moje smutne prośby łaskawie przyjmować.

   A wy, o nieżyczliwi, o zapamiętali,
Długoż się na mą sławę będziecie targali?
Długoż rzeczy znikomych naśladować chcecie?
I leda wiatru głupi chwytać się będziecie?

   Także wiedzcie: kogo Pan sobie ulubuje,
Tego w żadnej przygodzie już nie odstępuje;
Nie odstąpi mnie mój Pan, zawżdy z łaski Swojej
Dawał miejsce i dawa i da prośbie mojej.

   Radzę tedy, żebyście przed oczyma mieli
Pańską bojaźń, a gniewać więcej Go nie chcieli:
Co noc, to rozbierajcie dnia przeszłego sprawy:
Tom przystojnie uczynił, tum Bogu nieprawy.

   Więc nie baranem, ani wołem Go błagajcie,
Ale przedeń sumnienie czyste przynaszajcie;
Co gdy będzie, już pewni tego być możecie,
Że się na swych nadziejach nic nie zawiedziecie.

   Mówią drudzy: Dobrego mięnia nam potrzeba.
O Panie, Ty chciej tylko swojem okiem z nieba
Na mię pojźrzeć grzesznego: to są osiadłości,
To skarby, to pociechy i moje radości.

   Inszy niechaj szpichlerze nawiezione mają,
Niechaj wszystki piwnice winem zastawiają —
Ja w nadzieję łaski Twej będę spał bezpiecznie,
Bo mię Ty sam, Panie mój, opatrujesz wiecznie.
«  Księga Psalmów 3 Księga Psalmów 4 Księga Psalmów 5  »