Cum invocarem exaudivit me Deus. Wzywam Cię, Boże, świadku mojej niewinności, Któryś mię zwykł wywodzić zawżdy z mych trudności: Chciej się teraz nademną troskliwym zmiłować, I moje smutne prośby łaskawie przyjmować. A wy, o nieżyczliwi, o zapamiętali, Długoż się na mą sławę będziecie targali? Długoż rzeczy znikomych naśladować chcecie? I leda wiatru głupi chwytać się będziecie? Także wiedzcie: kogo Pan sobie ulubuje, Tego w żadnej przygodzie już nie odstępuje; Nie odstąpi mnie mój Pan, zawżdy z łaski Swojej Dawał miejsce i dawa i da prośbie mojej. Radzę tedy, żebyście przed oczyma mieli Pańską bojaźń, a gniewać więcej Go nie chcieli: Co noc, to rozbierajcie dnia przeszłego sprawy: Tom przystojnie uczynił, tum Bogu nieprawy. Więc nie baranem, ani wołem Go błagajcie, Ale przedeń sumnienie czyste przynaszajcie; Co gdy będzie, już pewni tego być możecie, Że się na swych nadziejach nic nie zawiedziecie. Mówią drudzy: Dobrego mięnia nam potrzeba. O Panie, Ty chciej tylko swojem okiem z nieba Na mię pojźrzeć grzesznego: to są osiadłości, To skarby, to pociechy i moje radości. Inszy niechaj szpichlerze nawiezione mają, Niechaj wszystki piwnice winem zastawiają — Ja w nadzieję łaski Twej będę spał bezpiecznie, Bo mię Ty sam, Panie mój, opatrujesz wiecznie.
|