Levavi oculos meos in montes. Człowiek ja nieszczęśliwy, człowiek strapiony, Oczy smutne podnoszę na wszytki strony, Upatrując, ktoli się mnie użałuje, Ktoli mię w złej przygodzie mojej ratuje? Duszo moja, przedsię ty tusz dobrze sobie, Bóg w nieszczęściu twem będzie pomocen tobie. Bóg ten, który wysokie niebo zbudował I ziemski wszytkorodny krąg ugruntował. To twój stróż, ten cię z oczu nigdy nie spuści, Ani nodze szwankować twojej dopuści. Stróża twego żaden sen nigdy nie zymie, Nie śpi stróż izrahelski, ani się zdrzymie. Pan ustawicznie będzie przy boku twoim, I Ten cię zewsząd cieniem okryje swoim, Że cię ani w dzień słońce gorące przejmie, Ani zimno miesiąca nocnego zejmie. Cokolwiek poczniesz, bądź to dom cię zabawi, Bądź cię z niego potrzeba dalsza wyprawi; Wszędy nad sobą doznasz Pańskiej opieki, I dziś i potem zawżdy na wszytki wieki.
|