Teksty » Kochanowski - Psałterz » Księga Psalmów » Rozdział 121
«  Księga Psalmów 120 Księga Psalmów 121 Księga Psalmów 122  »
Levavi oculos meos in montes.

   Człowiek ja nieszczęśliwy, człowiek strapiony,
Oczy smutne podnoszę na wszytki strony,
Upatrując, ktoli się mnie użałuje,
Ktoli mię w złej przygodzie mojej ratuje?

   Duszo moja, przedsię ty tusz dobrze sobie,
Bóg w nieszczęściu twem będzie pomocen tobie.
Bóg ten, który wysokie niebo zbudował
I ziemski wszytkorodny krąg ugruntował.

   To twój stróż, ten cię z oczu nigdy nie spuści,
Ani nodze szwankować twojej dopuści.
Stróża twego żaden sen nigdy nie zymie,
Nie śpi stróż izrahelski, ani się zdrzymie.

   Pan ustawicznie będzie przy boku twoim,
I Ten cię zewsząd cieniem okryje swoim,
Że cię ani w dzień słońce gorące przejmie,
Ani zimno miesiąca nocnego zejmie.

   Cokolwiek poczniesz, bądź to dom cię zabawi,
Bądź cię z niego potrzeba dalsza wyprawi;
Wszędy nad sobą doznasz Pańskiej opieki,
I dziś i potem zawżdy na wszytki wieki.
«  Księga Psalmów 120 Księga Psalmów 121 Księga Psalmów 122  »