Opis wydania: Pieśń nad pieśniami tłumaczył Juljusz Feldhorn, Kraków - Warszawa, Wydawnictwo "Panteon", Księgarnia Powszechna Kraków, 1928 r.
Pieśń oblubienicy Antyfona Pieśń miłosna Sen Pochód weselny oblubieńca Pochwała oblubienicy Wyznania miłosne Sen
Pochwała oblubieńca Piękność oblubienicy Taniec mieczowy Wiosna miłości Miłość jest mocna jak śmierć Przypowieść




Pieśń Nad Pieśniami Salomona.



I. [Pieśń oblubienicy] Niechajże do dna wychylę warg twoich ucałowanie! Mocniejsze są twe pieszczoty od budzącego szał wina. Jak zapach wonnych olejków, płynie twe słodkie wezwanie, Nardem woniejesz. Wszak każda miłować cię musi dziewczyna? Weź mnie za rękę i bieżmy! Oto wiedzie mnie król w swe komnaty. Cieszmy się! Miłość jest lepsza, niżeli wina szkarłaty. Smagła-ci jestem, lecz krasna, jako namioty Kedaru, Jak Salomona kobierce - o córy Jeruzalemu! Nie śmiejcie się, bom ściemniała od słonecznego pożaru! Niedość że bracia rodzeni gniewni mi są, nie wiem czemu? I uczynili mnie bracia ojcowskich winnic strażnicą, A nie ustrzegłam-ci swojej. Cóż stało się z moją winnicą? - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Antyfona] - Gdzież pasiesz, kochanku mej duszy? Gdzie w południe stado twe leży? Nie dozwól, bym się błąkała śród innych trzód i pasterzy! - Nie wiesz-li? Owczym pochodom w ślad idź, najmilsza z krasawic I z koźlątek swych trzódką szałasy pasterskie nawiedź! - Do czegóż ciebie przyrównam, serca mojego kochanie? Chyba do świetnych bachmatów w faraonowym rydwanie. Łańcuszki, sznury korali lice twe kraszą, jak bajkę; Naszyjnik zrobię ci złoty, w srebrną rzezany mozajkę. - Gdy król się ku mnie pochylił, nardy me wonią ożyły; Jak myrry wiązka u łona, spoczywa przy mnie mój miły. Mój miły jest jako źrała, z engedzkich winnic jagoda. - Oczy twe, oczy gołębia! Kochanko, lśni twa uroda! - Z cedrów dom nasz zbudowan, z cyprysu jego podnoże. Kochanku mój, jakżeś piękny! Zieleni się nasze łoże. II. - Jam jest jak róża w dolinie, jam jest jak lilja Saronu. - Wśród dziewic, jak pośród cierni, wykwitasz różą czerwoną. - Tako wygląda mój miły, gdy kroczy w gronie swych braci. Jako jabłonka szlachetna pośrodku dziczek niepłodnych. Przywarłam oto spragniona do cienia jego postaci I słodkim jest jego owoc dla ust mych spragnionych i głodnych. Wwiódł mnie w przydrożną gospodę, w miłość jak w sztandar osłania. Zaścielcie mnie owocami! Jakżem chorzała z kochania! A teraz lewa dłoń jego pod głową moją spoczywa, Prawa rozdziela pieszczoty - O jakże jestem szczęśliwa! - O córki jeruzalemskie, na polne zaklinam was łanie - Nie budźcie, nie tknijcie mej miłej, aż sama z łoża nie wstanie. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Pieśń miłosna] - Cyt! Czy to jego wołanie ? O tak! Już zbliża się ku mnie, Przez góry i przez pagórki pląsa przegibnie i dumnie. Mój miły jest jak gazela, jako jelonek wspaniały. Jest tuż za ścianą, przy oknie, u krat nachyla się śmiały I szepce: O najpiękniejsza, o miła, wstań i wyjdź ku mnie! Patrz! Oto zima odeszła i dżdże już szczezły osmętne - Wiosna, słoneczny czas śpiewu! Z traw wychynęły już tłumnie Kwiaty, synogarlice zawodzą swe pienie odświętne, Rozpękły pąki figowca, winnica kwieciem zalśniła. Powstań i nadejdź już do mnie, o najpiękniejsza, o miła! Gdzie jesteś, skalna gołąbko? Niechaj cię widzę i słyszę, Bo lubem jest mi twe lice, a głos twój słodko brzmi w ciszy. Okwitły nasze winnice, w zieleń odziały się świeżą. Odpędźcie liszki malutkie, liszki niszczące ogrody! Do mnie należy mój miły i ja do niego należę, On jeno spasać będzie przesłodkie róż moich miody. Aż chłodne wzejdzie świtanie, pokąd ciemnica świat ściele, Bądź, mój kochanku, jak sarna a na pagórkach, jak jeleń! - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - III. [Sen] Nocą w łożnicy szukałam ukochanego mej duszy. (Szukałam i nie znalazłam go). Oto więc wstanę cicho i w miasto śpiące wyruszę, Aby w ulicach, uliczkach szukać wybrańca mej duszy. (Szukałam i nie znalazłam go). Naszli mnie nocni strażnicy, grodu strzegący wśród głuszy: - Czy nie widzieliście, ludzie, kędyś wybrańca mej duszy? Aż wyścignęłam strażników - a było już blisko poranka - Jakoż szukając tak długo, znalazłam mej duszy kochanka. Dzierżę go ninie oburącz i nie poniecham z obieży, Powiodę w dom i komnaty mej rodzicielki - macierzy. - O córki Jeruzalemu! Na polne zaklinam was łanie, Nie budźcie, nie tknijcie mej miłej, aż sama z łoża nie wstanie. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Pochód weselny oblubieńca] - Któżto jak prężny słup dymu wolno nadciąga z pustyni? Kto pachnie myrrą, kadzidłem, że wszelka wonność zeń płynie? Patrz! Skoro spocznie Salomon i schyli głowę, w snów morza, Sześćdziesiąt wojów mocarnych zawodzi straż wokół łoża. Idą, w boju ćwiczeni, zbrojni, posłuszni rozkazom, By mieczmi króla obronić przeciwko nocnym przerazom. Lektykę król kazał zdziałać z najwyższych drzew na Libanie, Wspory jej kute ze srebra, z bisiorów wzorzystych posłanie, Wokrąg rzezane ozdoby w nieznany kształt cudzoziemski, Miłość ją wasza ozdabia, o córy jeruzalemskie. Wynijdźcie z domów w ulice i patrzcie, córki Syjonu, Jako król ukoronowan nadciąga widny wśród wiela! Macierz mu czoło okrywa oną złocistą koroną W dzień, gdy w nim śmieje się dusza, w dzień słonecznego wesela. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - IV. [Pochwała oblubienicy] - O, jakżeś piękna, kochanko, o jakieś piękna! Twe oczy Podobne oczom gołębic w przycieniu wonnych warkoczy. Włosy twe długie, kędziorne, jako koźlątek są stado, Pod strażą czujnych pasterzy toczące się z gór Gileadu. Zęby twe, niczem liczone, z rzeki idące jagnięta; Nie braknie ani jednego, a wszystkie rodzą bliźnięta. Mowa twoja jest słodka, usta jak nitka szkarłatu, Wargi wśród ciemnych pukli, jak rana w jabłku granatu, Szyja, jak wieża Dawida, w warowne obronna blanki, Gdzie wiszą tarcze witeziów, nim pójdą w wojenne szranki. Krągłe, parzyste twe piersi są jako sarnie bliźnięta, Co tylko róże spasają a nikt ich nigdy nie pęta. Gdy chłodne wzejdzie świtanie i noc ciemna świat rozsidła, Wnijdę na górę myrry i na pagórek kadzidła. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Wyznania miłosne] Zaprawdę, jakieś ty piękna! Żadnej skazy ci zaznać nie dano. Oblubienico, pójdź ze mną! Opuścim góry Libanu! Odejdziem z hali Amana, z wierchów Seniru, Hermonu, Bowiem tam lwy i pantery szukają dla siebie schronu. Serce odjęłaś mi z piersi, o siostro, oblubienico! Wzrokiem je jasnym zaklęłaś, czy naszyjnika poświatą? Lube są twoje pieszczoty, o siostro, oblubienico, Miłość silniejsza od wina, a woń mocniejsza, niż kwiatu! Wargi twoje przesłodkie, jak krople słoneczne miodu, Od szat twych, jak od Libanu, wiew płynie wonny ogrodu. O siostro, oblubienico! Zawarty wszystkim ogrodzie! Tyś źródłem tajemnem, studnią siedmią pieczęci zamknioną! Gaju czarowny, gdzie granat, cyprys i nard razem schodzi, Aloes, myrra i szafran, kasja i krzew cynamonu! Krynico wód wiecznie żywych, bijąca wśród wirydarzy! Strugo ze stoków Libanu, spragnionych, schnących drzew darze! - Niech wstanie wicher północny, niechaj z południa wiatr wionie I pląsa w moim ogrodzie, aby płynęły zeń wonie! Niechaj nadejdzie mój miły do swego sadu w noc świeżą I niechaj zjada owoce, które do niego należą. - Oto, ma oblubienico, wszedłem do swego ogrodu, Zerwałem zioła i piłem mleka i wina i miodu. Więc, przyjaciele, ucztujcie i wychylajcie puhary! Pijcie! W miłości i w winie wielkie zaiste są czary! - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - V. [Sen] Śpię - ale serce me czuwa i pragnie kogoś i szuka. Zda się, miłego głos słyszę. Cyt, cyt! Do chaty mej puka: - Odewrzyj dźwierze, kochanko, siostro, gołąbko ma hoża! To rosa nocna osiadła na lokach moich trefionych, Rozdziałem szaty ze siebie - zaliż nie wejdę do łoża? Skąpałem stopy w strumieniu, zaliż w dom wrócę zbłocony? Przez okiennicę domknioną wyciągnął dłoń swą mój miły - Serce me drżące zamarło - nie stało rękom mym siły. Tedy podniosłam się z łoża, by drzwi rozewrzeć komory, Myrrą woniały me palce u rękojeści zawory. I rozwarłam podwoje, aby nie czekał mój luby, Ale on odszedł już kędyś i ucichł szmer jego kroków. Dusza mi mdlała, gdy mówił, a nie znalazłam swej zguby, Wołałam długo, rozpacznie, lecz nie odkrzyknął mi z mroku. Naszli mnie nocni strażnicy, co grodu strzegą wśród głuszy, Bili mię mocno, aż do krwi, płacz mój ich nie poruszył. Naszli mnie nocni strażnicy, u murów porwali mnie bladą, Zabrali moją zasłonę, gdym jego szukała śladu. O córy Jeruzalemu, klnę was na wszystkie świętości, Powiedzcie mu, że go czekam, że chora jestem z miłości! - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Pochwała oblubieńca] - Czemże jest wyższym nad innych, o najpiękniejsza z krasawic, Czemże jest wyższym twój miły, że takich zaklęć jest godny? - Czoło ma złote, w kędziornych i kruczych włosów oprawie, Wybrany jest wśród tysiąca, jak krew i mleko dorodny. Oczy me, jako gołębie, kiedy strug brzegi zalegą, Wszystkie są w mleku kąpane a nigdy nie brak żadnego. Twarz jego - sady kwitnące, od balsamicznych ziół wonne A wargi, jako dwie róże, skąd myrra płynie złociście, Ramiona jako pierścienie turkusów blaskiem koronne, Ciało jak kość słoniowa, zdobna w szafirów okiście, Nogi jak wspory z marmuru na złotych oparte podstawach, A postać dumna jak Liban, wapaniałym cedrem się zdawa. Głos jego, niczem śpiew słodki - więc rwie się me serce ku niemu. Takim jest, takim mój miły, o córy Jeruzalemu. - Kędyż więc poszedł twój miły, o najpiękniejsza z krasawic? Powiedz, a znajdziem ci tego, którego szukasz tak łzawie. - Mój miły zstąpił w wirydarz, ażeby lilje rwać świeże, A może odszedł w pastwiska, albo w ziół wonnych ogrody. Do mnie należy mój miły i ja do niego należę, On jeno spasać będzie przesłodkie róż moich miody. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - VI. [Piękność oblubienicy] Czarowną jesteś, jak Tirca, kochanko ma, jak Jeruzalem Miła a straszna zarazem, jak hufce mocarnych rycerzy. Odwróć swe oczy odemnie, bo oszałamiają mnie, palą; Włosy twe są, jako trzoda kóz gileadzkich pasterzy. Zęby twe, niczem strzyżone, z rzeki idące jagnięta, Nie braknie ani jednego, a wszystkie rodzą bliźnięta. Skronie twe w włosów przycieniu kędziornych, wonnych jak lato, Purpurowieją jak przekrój na krągłem jabłku granatu. Sześćdziesiąt jest żon królewskich i osiemdziesiąt kochanic I dziewic krasnych bez liku, godnych miłości bez granic, Lecz jedna jest ma gołąbka, najmilsza, z sióstr swoich grona Przez matkę, własną wybrana i ponad inne pieszczona. Skoro ujrzały ją siostry, królowe i kochanice, Jej jeno chwałę głosiły i w proch zniżyły swe lice. Bo któż jak jutrznia wybłyska? Kto jako miesiąc się szerzy? Kto jest wybranym jak słońce, strasznym jak hufce rycerzy? - Zstąpiłam w sad orzechowy, w sitowie, ponad strumienie, By spojrzeć, czy już rozkwitły granaty i winogrady, Lecz nie wiedziałam-ci wcale, dokąd mnie dusza ma żenie, Że w rydwan Amminadiba wsiądę i z tobą pojadę. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - VII. [Taniec mieczowy] - Pląsaj, my widzieć cię pragniem, o Sulamit, pląsaj, jak łanie! Jakoż widzimy Sulamit? W mieczowym obraca się tanie. Jak pięknym jest krok twój, gdy tańczysz w sandałach, o córo książęca! Biodra twe są jak bezcenne, przez mistrza rzeźbione manele, Twe ciało łanem pszenicznym w różanych girlandach i wieńcach. Łono zaś czaszą okrągłą, gdzie zawsze napoju jest wiele, Twe piersi są jako sarnięta bliźniaczo podobne i płowe A biała szyja nad niemi, jak wieża z kości słoniowej, Oczy, jak stawy Hesbonu u bram Bath-Rabbim się mienią, Nos, jak wieżyczka Libanu, na damasceńskiem wzniesieniu. Głowa twa piękna, jak Karmel, a włosy na niej skrzydlate, Podobne króla purpurze, gdy wchodzi w złocistą komnatę. O, jakże pięknem i lubem jest me najmilsze kochanie! Piersi jej - pąki winogron, a palmie podobna, gdy wstanie. Rzekłem: Chcę wspiąć się na palmę i dotknąć gałązek rękami. Jak winogradu owoce, pierś twoja jędrna mnie mami. Nozdrza twe pachną jak jabłka, poją jak wino czerwone Wargi pieszczot niesyte, wśród pocałunków uśpione. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Wiosna miłości] - Za mną jest stęsknion mój miły. W dalekie pójdźmyż więc pola! W wioskach, gdy wieczór zapadnie, słodkiego zaznamy spocznienia. Wstaniemy razem ze słońcem. Wszak winnic doglądać twa wola! Obaczym, czy kwitnie winograd i czy już w owoce się zmienia, Czy na jabłoniach granatu kwiaty się pięknie rozwiły - Tam kochanie swe złożę w ramiona twoje, mój miły. Jabłuszka źrałe wonieją u drzwi, przy moim alkierzu; Wszystkiem dla ciebie chowała, do ciebie teraz należą. VIII. O, gdybyś mógł mi być bratem, karmionym piersią mej matki, W polu-bym cię całowała, - nie wiedząc jako wstyd pali! Wiodłabym cię za rękę do matczynej komnatki, Winem wonnem poiła, moszczem granatu korali. A teraz lewa dłoń twoja pod moją głową spoczywa, Prawa rozdziela pieszczoty. O jakże jestem szczęśliwa! - O córki jeruzalemskie, na polne zaklinam was łanie, Nie budźcie, nie tknijcie mej miłej, aż sama z łoża nie wstanie. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Miłość jest mocna jak śmierć] - Któżto nadchodzi z pustyni, wsparty o ramię kochanka? - Pod drzewem, co ród twój pamięta, zbudziłem cię z brzaskiem poranka. - Przyłóż mnie jako sygnet do serca i do ramienia! Mocne jak śmierć jest kochanie, jak piekło są jego pragnienia. Żądzy żar mnie spopiela, jak Boża żagiew niszcząca, Nie ugaszą jej wody rzek i strumieni tysiąca. Gdyby mi jakiś władyka darować chciał pałac swój złoty Wzamian za me miłowanie, wrazbym wyśmiała zaloty. Młodziutka jest nasza siostra i piersi jej nie dojrzały. Cóż uczynimy z siostrzyczką, gdy przyjdzie ktoś w dziewosłęby? Jeżeli murem jest, srebrne, warowne zbudujem jej zręby, Jeżeli bramą, opatrzym w tęgie, cedrowe zawały. Jam jest murem warownym, a piersi me jako wieżyce - Ja serce twoje ukoję, miłością wierną zachwycę. - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - [Przypowieść] Salomon - król miał winnicę, daleko, w Baal-Hamonie, Za tysiąc rocznie srebrników dzierżawcom ją dał w używanie. Bierz sobie tysiąc srebrników, o królu mój, Salomonie! Niech dwieście biorą strażnicy! Mój ogród dla mnie zostanie. *** - Ozwij się sadów mieszkanko! Słuchają cię przyjaciele. - Bądź, mój kochanku, jak sarna, w górach ziół wonnych jak jeleń!